piątek, 10 sierpnia 2012

Projekt denko II

W tym miesiącu wyjątkowo dużo zużyć, daje się we znaki oszczędzanie i niewydawanie zbyt wielkiej sumy na kosmetyki. Co prawda w 50 zł dalej bym się nie zmieściła, ale jestem blisko :)

Zacznę od żeli pod prysznic.


Od lewej:

Ziaja kokosowa terapia skóry i zmysłów mleczko pod prysznic

W swoim ostatnim filmiku zachwycała się nim Szavka, ale mnie znudził się już ten pseudokokosowy zapach. Co prawda zanim go kupiłam dość dlugo nie mogłam go znaleźć w żadnym Rossmannie, więc trochę się za nim stęskniłam. Następnym razem, gdy dopadnie mnie nostalgia, niuchnę i odstawię na półkę :P
Myślę, że nie ma sensu się bardziej o Ziajce rozpisywać, każdy zna, częśc lubi, częśc woli inne produkty pod prysznic.
Ja cenię ją przede wszystkim za to, że jest to tani, całkiem wydajny, dość ładnie pachnący, niewysuszający żel w ekonomicznym opakowaniu. Dlatego zapewne kupię jej inne warianty zapachowe, jest jeszcze kilka, które chcę przetestować.

Isana Öl- dusche olejek/żel pod prysznic o zapachu gruszki i melona, edycja limitowana

Skusił mnie przede wszystkim zapach i promocyjna cena oraz fakt, że miałam wcześniej inne wersje zapachowe tej formuły i byłam z nich zadowolona. Oczywiście cała bajka o tym, że w tym żelu znajdują się perełki olejku, które mają pielęgnować nasza skórę brzmi bardzo ładnie. Ale niestety fakty są takie, że w składzie jest SLES i... żadnego olejku.

Lubię jednak ten produkt ponieważ, tak jak w przypadku Ziaji, bardzo wysuszający składnik czyli Sodium Chloride, jest dopiero przy końcu składu. Jego wadą jest to, że nie jest zbyt wydajny, chociaż może być w tym odrobina mojej winy, ponieważ ze względu na zapach i delikatną konsystencje wylewałam go na gąbkę w dosyć dużych ilościach :D Używałam go głównie podczas porannego prysznicu.

Z konieczności zastapiłam te produkty tym niewypałem:

Wellness & Beauty Ölbad olejek do kąpieli trawa cytrynowa i bambus

Skusiła mnie nazwa i całkiem w porządku skład (chociaż ekspertem w tej dziedzinie nie jestem, pamiętał, że wysoko w składzie był olej sojowy). Jako że miał to być produkt do kąpieli założyłam, że na pewno będzie się świetnie pienił i pięknie pachniał. Chciałam użyć go jako zwykłego produkty do mycia pod prysznic, w teorii powinien się do tego nadawać.

Co do zapachu nie pomyliłam sie, był bardzo ładny... przez pierwszych parę dni. Teraz mam wrażenie, że pojawia się i znika... Konsystencja bardzo rzadka, kiepsko dozuje się go na gąbkę. Faktycznie jest delikatny, ale niewydajny przez to, że prawie w ogóle się nie pieni.

Na całe szczęście powstrzymałam się przed kupieniem drugiego z tej serii o słodkim zapachu. Może wlany do wanny pełnej wody zachowywałby się inaczej, ale ja go w ten sposób nie będę testować, nie po to go kupiłam.

Zwykle nie zużywam żeli pod prysznic w takim tempie, jednak odkąd ćwiczę rano prawie codziennie, biorę prysznic dwa razy dziennie. Ale nie chcę się teraz o tym rozpisywać, o treningach wrzucę Wam osobnego posta :D

Zostajemy przy pielęgnacji ciała, ale teraz produkty nawilżające.


Dwa kremy do rąk, oczywiście rozcięte zeby móc wyskrobać z nich wszystko :)

Isana Handcreme krem do rąk rumiankowy

Krem do torebki, czyli taki od którego nie wymagam zbyt wiele. Po prostu nie może być zbyt gęsty, ma się szybko wchłaniać i delikatnie nawilżać ręce. Moje dłonie nie są zwykle super przesuszone, więc bardziej treściwych smarowideł używam na noc.

Wracając do rumiankowej Isany, jedyne co skusiło mnie na nią to całkiem w porządku skład, w tym wypadku głównie dlatego, że ciekła parafina jest na dalszym miejscu a zaraz obok niej masło shea. Oczywiście nie może być zbyt pięknie i w końcówce składu mamy całą paradę parabenów, ale to w końcu nie są jakieś zatrważające ilości.

Do tej pory przy wyborze kremu do torebki kierowałam się głównie ceną, najczęściej był to któryś z kremów Isany. Jednak teraz odkryłam wychwalany na blogach zielony krem z Biedronki :D, którego dziewczyny używają również do zabezpieczania końcówek.

Jak już wcześniej pisałam, cenię sobie kosmetyki wielofunkcyjne, więc bardzo prawdopodobne, że zostanę właśnie przy tym biedronkowym 2 w 1. Jak na razie na dłoniach spisuje się całkiem dobrze, przy następnym myciu wypróbuję do zabezpieczenia końcówek.

Isana Handcreme Intensiv intensywny krem do rąk z 5% zawartością mocznika

Moje odkrycie! Uwielbiam go do stóp i dłoni wieczorem, a zimą nawet i w czasie dnia, szczególnie jeśli jest mroźno a ja zapomnę rękawiczek :) Świetnie nawilża, pozostawia przez chwilę lekki film, który jednak nie tłuści jakoś strasznie, mnie on nie przeszkadzał w codziennym używaniu, nawet jeżeli kremowałam dłonie w ciągu dnia.

Dłonie i stopy są ładnie nawilżone, gładkie, przyjemne w dotyku. Pozostają takie przy regularnym stosowaniu. Ze względu na swoją gęstą konsystencję krem jest dość wydajny. Nie zauważyłam żeby brudził pościel.

Na pewno kupie go ponownie, ale chcę także wypróbować naturalny składnik, który ma mieć podobne działanie, czyli mleczko pszczele.
Obecnie stosuję coś innego tylko ze względu na to, że chcę to zużyć. A mianowicie...


... Joanna seria Z apteczki babuni Balsam do ciała nawilżający do skóry normalnej z tendencją do przesuszania się (z ekstraktem z jaśminu i masłem Shea)

Tak, wiem, że to balsam do ciała, jednak ja go nie używam zgodnie z jego przeznaczeniem. A to z jednej prostej przyczyny: bardzo wysoko w składnie ma ciekłą parafinę, po której moja skóra na ciele wariuje, szczególnie wrażliwe są nogi. Na ramionach wyskakują mi krostki i pryszcze, a skóra na nogach wręcz lekko boli po wtarciu tego typu specyfiku.

Nie wiem jak to się stało, że nie zauważyłam jej obecności w składzie przy kupowaniu. No ale trudno, za głupote się płaci :P Teraz mam ogromnej pojemności krem do rak i stóp.

W tej roli sprawdza się całkiem w porządku. Ma wygodną pompkę, jego zapach jest dosyć przyjemny i niezbyt nachalny. Starczy mi na pewno na długo ponieważ ma 500 ml pojemności.

Dosłownie na jedno użycie starczy mi:

Dove Summer Glow samoopalający balsam do ciała do jasnej karnacji

Kupiłam ze względu na swoje mlecznobiałe nogi :P Niestety, albo ja się do tego typu kosmetyków nie nadaję, albo to jest bardzo kiepski produkt. Jego kolor jest albo nijaki (jedna warstwa) albo zbyt pomarańczowy (dwie warstwy). Może to mieć coś wspólnego z tym, że smaruję się nim na drugi dzień po goleniu nóg. Ale robię tak dlatego, że posmarowany na podrażnioną goleniem skórę, jeszcze bardziej ją podrażnia, pojawiało się lekkie pieczenie.

Ma on u mnie dużego plusa za brak parafiny w składzie. Jednak nic nie zmieni faktu, że koncern Unilever testuje na zwierzakach. I również z tego powodu więcej go nie kupię, a jeśli zdecyduje się na podobny produkt będzie on polskiej marki. Swoją drogą, kosmetyk ten ma beznadziejne opakowanie, mnóstwo produktu marnuje się w środku, bo nie jesteśmy w stanie go wyciągnąć. Sprytna polityka marki... :/

Ostatnie trzy rzeczy. Na początek kremy do twarzy:


Herbapol, Baikaderm krem z wyciągiem z wyciągiem z korzenia tarczycy baikalskiej

O nim wspominałam już wcześniej. Jest to dość tłusty ktem, który przyjemnie koi i nawilża skórę. Ze względu na jego intensywnie żółtą barwę, stosowałam go tylko w domu po demakijażu i na noc. Użyty samodzielnie nie tworzy żółtej maski, ale w połączeniu z innymi produktami może wejść w reakcję i zrobić z nas na kilka godzin Azjatki :D

Sam w sobie jest zbyt tłusty pod makijaż i nie dość nawilżający, aby móc go samemu użyć na noc. Nadaje się do kilkustopniowej pielęgnacji, jeżeli macie na nią czas :P Jest bardzo przyjemny w stosowaniu, więc może się na niego skuszę. Nie wiem czy sam poradziłby sobie z utrzymaniem mojej skóry w czystości, ale jest dobrym uzupełnieniem kuracji antytrądzikowej.

Używałam go na noc razem z Brevoxylem (którego nie ma na zdjęciu ze względu na stan opakowania - wycisnęłam z niego wszystkie soki :). Umytą i osuszoną twarz i skórę pleców smarowałam najpierw Baikadermem, następnie po wchłonięciu kremu używałam Brevoxylu. Gdy on się wchłonął smarowałam plecy kremem z cynkiem z serii Babydream, a twarz olejkiem z Alterry lub nierafinowanym masłem shea.

Tak wiem, komplikuje sobie życie :P Ale tak naprawdę używam wszystkich tych produktów, ponieważ nie lubię jak coś mi stoi na półce i się marnuje.

Baikadermu pozostało mi może na 2 aplikacje, więc teraz będę go używać żelem oczarowym, który niestety cuchnie alkoholem :( Mam nadzieję, że w połączeniu z dobrym nawilżaczem nie zrobi mi masakry na twarzy...

Na koniec zmywacz


Lidl, Cien zmywacz do paznokci z mega wypaśną pompeczką :)

Opakowanie z tym rozwiązaniem jest przydatne, dlatego jak tylko go skończę przeleję do niego jakikolwiek inny zmywacz (biedronkowy lub zielony z Rossmanna).

Działał jak każdy zmywacz, nie mam do niego pod tym względem zastrzeżeń. Jedyne co mnie ostatnio zastanawia to to, czy mógł się przyczynić do rozdwojenia moich paznokci. Ale poobserwuję je trochę, bo przyczyn takiego zachowania może być mnóstwo. A co do samego zmywacza więcej nie kupię, wolę biedronkowy. Poza tym Lidl również testuje na zwierzakach.

To już jest koniec :) Miłego weekendu życzę :D

Karolina

niedziela, 5 sierpnia 2012

Porządki w lakierach do paznokci

Tak jak w tytule, postanowiłam spojrzeć prawdzie w oczy i przejrzeć swoją kolekcję lakierów do paznokci. Zajrzałam do wiklinowego koszyczka...

zdj. własne

... a tam spora kolekcja...

zdj. własne

Może dla niektórych nie będzie to duża ilość, jednak mój zdrowy rozsądek nie pozwala mi przejść obok tego odkrycia obojętnie. Postanowiłam i w tej dziedzinie wdrożyć projekt denko. Już od ok. 6 miesięcy nie kupuję nowych lakierów do panokci i staram się zużyć te, które mam. Do tej pory stosowałam swojego ulubieńca, czyli czerwień od Bell Glam Wear odcień nr 419.


Był to jeden z pierwszych lakierów jaki kupiłam po przyjeździe do Krakowa :) Zawsze miałam do niego duży sentyment i stosowałam z ogromną przyjemnością. Ostatnio postanowiłam go jednak odlożyć na jakiś czas, aby wystarczył na dłużej. Nie obawiam się o jego jakość ponieważ nadal ma odpowiednią konsystencję.

Dlatego przejrzałam swój mały stosik i wygrzebałam wszystkie najstarsze lakiery. Niestety po wypróbowaniu jednego z nich okazało się, że nie miały tyle szczęścia co moja ukochana czerwień. Zgęstniały na tyle, że nie da się już nic z nimi zrobić.


Mowa tutaj o :
Essence Multi Dimension 3 in 1 nail polish with XXL shine w odcieniu 54 Hot stuff czyli piękny wrzosowo-różowy kolor
oraz Bell Fashion Colour Nail Emanel w odcieniu 313 (lub 312 - niestety napisy się starły) - bardzo głęboka, ciemna wiśnia, która w opakowaniu wygląda praktycznie jak czekolada. Na paznokciach jednak widać różnicę - z tego co pamiętam, jedna warstwa była jeszcze wiśniowa, a dwie dawały już ładny czekoladowy odcień :)

Oba lakiery miały bardzo podobną konsystencję, nie sprawiały mi raczej problemu. Ich trwałość jest taka sama, ponieważ na moich panokciach większość lakierów trzyma się 3-4 dni (muszę popracować z lakierem nawierzchniowym :).

Będę je miło wspominać, ale nie wiem czy do nich wrócę, w końcu jest tyyyyyle kolorów do sprawdzenia :)

Teraz zużywam inny lakier, tym razem jest on w odcieniu brudnego różu, czy jak kto woli, angielskiej róży :D Miss Sporty Lasting Colour odcień 390.


PS. Znalazłam produkt, przez który mogę lekko nagiąć zasady paznokciowego projektu denko. Chodzi mi o pisak do końcówek do frencha z Essence. Chciałam go wykorzystać do robienia kropek na miętowym lakierze. Znacie? Polecacie?

Karolina

Podwójna recenzja: Effaclar Duo i Baikadent

Tym razem coś na temat pielegnacji twarzy.

Na początek opiszę Wam swoje problemy z cerą. Od ponad 10 lat borykam się z trądzikiem, a od kilku lat również z przebarwieniami. Gdybym na początku swojej kuracji wiedziała o pielęgnacji cery problemowej tyle co teraz, pewnie moja skóra wyglądałaby lepiej. Ale było się młodym i głupim :P więc testowało się wszystko, co popadnie. Agresywne żele do mycia łączyłam z równie agresywnymi lekami od dermatologa i oczywiście zapominałam o nawilżaniu cery. Efekt, jak nie trudno się domyslić, najlepszy nie był. W końcu zaczęłam czytać informacje w internecie i za którymś razem natrafiłam na kanał Makijaże Kasi D, na którym autorka zamieściła świetne filmiki z opisem potrzeb każdego rodzaju skóry. Od tego zaczął się zwrot w mojej pielegnacji.

Teraz staram się stosować jak najdelikatniejsze środki myjące, tonizować skórę i nawilżać ją, a wieczorem stosuję bardziej inwazyjne środki. Jednym z nich jest Effaclar Duo z La Roche-Posay. Przed nim stosowałam Benzacne 5 i 10% oraz Brevoxyl.

Na Effaclar skusiłam się ze względu na dużo pozytywnych opinii na Wizażu oraz na Youtubie. Niektóre z dziewczyn ostrzegały przed efektami ubocznymi, jednak mimo wszystko stwierdziłam, że warto zaryzykować.

zdj. własne

Pojemność: 40 ml (tak jak w przypadku Brevoxylu)
Cena: ok. 40-55 zł (zależy od apteki albo "promocji" w Super-Pharmie :)
Działanie: (źródło: Wizaz.pl)

Effaclar Duo jest kompletną pielęgnacją zawierającą 4 składniki aktywne, aby skutecznie działać na dwa główne objawy trądziku:
- zapalne zmiany trądzikowe (krosty i grudki): niacynamid i pirokton olaminy aby oczyścić skórę i chronić przed powstawaniem nowych zmian trądzikowych,
- zaskórniki: połączenie LHA z kwasem linolowym aby odblokować pory i eliminować martwe komórki odpowiedzialne za ich zatykanie.
Uzupełnieniem składników aktywnych jest woda termalna z La Roche Posay o właściwościach kojących i zmniejszających podrażnienia.
Po 4 tygodniach pory są odblokowane a zapalne zmiany zredukowane. Skóra jest gładka i oczyszczona. Krem długotrwale przywraca równowagę skórze, aby nadać jej zdrowy wygląd. Na początku stosowania stan skóry może się przejsciowo pogorszyć.

Skład: Aqua/Water, Glycerin, Cyclohexasiloxane, Hydrogenated Polyisobutene, Niacinamide, Isopropyl Lauroyl Sarcosinate, Ammonium Polyacryldimethyltauramid E/Ammonium Polyacryloyldimethyl Taurate, Silica, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Sodium Hydroxide, Salicylic Acid, Nylon-12, Zinc PCA, Linoleic Acid, Pentaerythrityl Tetra-Di-T-Butyl, Hydroxyhydrocinamate, Capryloyl Glycine, Capryloyl Salicylic Acid, Caprylyl Glycol, Piroctone Olamine, Myristyl Myristate, Potassium Cetyl Phosphate, Glyceryl Stearate SE, Parfum/Fragrance (01.10.2009.)

W moim przypadku nie wystapiło pogorszenie stanu skóry, ale jej wybielenie. Niestety, jaśniejsza była tylko skóra wokoł przebarwień, one same pozostały nietknięte. Owszem, ilość nowych wyprysków się zmniejszyła, ale kolor skóry był bledszy, szarawy, wyglądałam jakbym była chora i przemęczona.

Dlatego po zużyciu ok. 2/3 opakowania odstawiłam go. Powróciłam do niego niedawno i zastosowałam resztkę na plecach. Tam sprawdził sie całkiem w porządku, ograniczył wysyp pryszczy, a o to mi chodziło.

Nie kupię go ze względu na to, że się nie sprawdził oraz dlatego, że firma La Roche-Posay testuje na zwierzętach. Staram się ograniczyć kupowanie produktów tego typu firm i jak na razie całkiem nieźle mi to wychodzi. Dzięki nowej filozofii zakupowej odkryłam więcej przyjaznych nie tylko zwierzetom, ale i mojej skórze, produktów. Cieszy mnie również to, że większość z nich jest produkowana przez polskie firmy :)

Innym równie ważnym powodem jest to, że zaczęłam większą uwagę zwracać na składy kosmetyków. Z tego względu zainteresowałam się produktem, o którym w swoim filmiku mówiła Angel. Chodzi o Baikadent żel do stosowania w jamie ustnej.

zdj. własne
Pojemnośc: 15 gram
Cena: 9,72 zł (doz.pl)
Działanie: wg producenta jest to żel do stosowania na dziąsła w chorobach przyzębia.
Skład: (źródło: doz.pl)
100 g żelu zawiera:
Substancja czynna
Zespół flawonów izolowanych z korzenia Scutellaria baicalensis 0,577 g

Substancje pomocnicze
Carbopol 5984, glicerol, metylu parahydroksybenzoesan, propylu parahydroksybenzoesan, glikol propylenowy, sodu wodorotlenek, sodu węglan, woda oczyszczona.

Jednak, tak jak Angel, stosowałam go do twarzy jako żel kojący na noc po myciu i przed nałożeniem Brevoxylu. Składnikiem aktywnym w żelu firmy Herbapol jest korzeń tarczycy baikalskiej. Co do właściwości tej rośliny odsylam do filmiku Angel, w skrócie powiem tylko, że działa przeciwzapalnie i przecibakteryjnie.

Ponieważ kosmetyk ma bardzo małą pojemność, nie jestem w stanie powiedzieć, że zauważyłam jakąś spektakularną zmianę. Na pewno nie zaszkodził mojej skórze, nie uczulił i nie zapchał, więc potencjalnie mogę do niego wrócić. Od czasu jego zastosowania na pewno wyskakuje mi mniej niespodzianek, a jeśli już jakieś są to dosyć szybko się goją. Poza tym moje przebarwienia ją jakby jaśniejsze, ale to wszystko może być efektem stosowania całego zestawu :P do pielęgnacji.

Na razie razem z Brevoxylem używam kremu Baikaderm (35 gram) i jego działanie jest podobne do żelu. Gdy skończę całe opakowanie napewno napiszę recenzję.

To tyle w temacie. Jeżeli nie znacie jeszcze kanału Angel, zajrzyjcie koniecznie! Napiszcie w komentarzach, czy znacie jakieś niekonwencjonalne metody walki z tradzikiem i innymi problemami skórnymi.

Karolina

Recenzja: Rimmel Whitener lakier optycznie wybielający

Kolejnym produktem, który chcę zrecenzować jest lakier optycznie wybielajacy płytkę paznokcia od Rimmela.
Produkt prezentuje sie tak:

zdj. własne

Pojemność: 12 ml
Pędzelek: średniej wielkości
Cena: ok. 15 zł
Zadanie: optycznie wybielić paznokieć

Stosowałam go zarówno samego (jedna lub dwie warstwy), jak i jako bazę pod inny lakier. Sam nadaje delikatny efekt frencha, paznokieć wygląda elegancko i schludnie.
Na moich paznokciach przy normalnym trybie życia (sprzątanie, mycie naczyń bez rekawiczek) utrzymywał się ok 3-4 dni.
Nie jest to do końca widoczne na zdjęciu, ale udało mi się zużyć trochę więcej niż połowę opakowania. Reszta nie nadaje się do użytku :( Lakier jest bardzo gęsty, tworzy mazy i mam wrażenie, że śmierdzi bardziej niż zwykle :P

Podsumowując nie jest to zły produkt, jednak jego gigantyczna pojemnośc nie pozwala na zużycie go do końca, przez co marnuje się lakier, a my tracimy pieniądze. Poza tym, nie jest on jedyny w swoim rodzaju, jego tańsze i mniejsze odpowiedniki możemy znaleźć w ofercie Essence, Wibo i wielu innych firm.

Lakier Rimmela zamieniłam na French Manicure z Wibo odcień 12 lub 13 (starty napis), który stał sobie na półce i się marnował. Kosztuje 1/3 ceny Rimmela i nie był testowany na zwierzakach - dla mnie to wystarczający powód do tego, aby dać mu szansę. Jak na razie sprawdza się jako baza i optyczny wybielacz paznokci na dłoniach i stopach. Odcień ma wpadający w beż, więc efekt wybielenia nie jest już taki spektakularny, ale przez to cały manicure wygląda bardziej naturalnie i nie rzuca się tak w oczy. Jest bardzo wydajny więc pewnie zanim go skończę stworzę całą listę zamienników do przetestowania :P

A Wy używałyście lakierów z firmy Rimmel? Jakie zamienniki tego wybielacza możecie polecić?

Karolina

Projekt denko I

Pierwszy prawdziwy post to taki, który ja sama uwielbiam czytać i oglądać u innych. Moje podejście do projektu denko jest jednak trochę inne. Nie mam problemów z półką w łazience przeciążoną pięcioma szamponami i ośmioma żelami pod prysznic. W moim przypadku obciążona jest szuflada z zapasami. Kupuję coś, żeby mieć od razu pod ręką, gdy poprzedni kosmetyk tego typu mi się skończy. W niektórych przypadkach mnie niestety ponosi i kupuję po kilka sztuk :) Z drugiej strony mam jednak pewność, że to zużyję przed upływem daty ważności i nie będę mieć problemu z tym, że zapachy kilku produktów mi się znudziły i chcę je wyrzucić. Tak drastyczne rozwiązanie wybieram tylko wtedy, gdy coś straciło ważność. 

Alterra Żel pod prysznic Pomarańcza i wanilia

Na pierwszy ogień pójdzie dobrze znany sernikowy żel pod prysznic, który kupiłam z ciekawości no i oczywiście przez zapach. Teraz testuję olejki pod prysznic, ale obok tego zapachu nie mogłam przejść obojętnie. Czytałam wiele opinii dziewczyn, którym nie przypadł on do gustu. Dla mnie pachnie świętami i pysznym ciastem. Ale nie zapach jest najważniejszy.
Konsystencję ma dość gęstą, pomiędzy żelem a galaretką, dobrze się pieni, jest wydajny.
Nie wysusza przesadnie skóry, ale też nie zostawia na niej jakiejś dziwnej warstwy.
Nie mam wrażenia lekkiego nawilżenia jak w przypadku olejku.
Zapach pomimo tego, że jest intensywny nie utrzymuje się na ciele ani na ubraniach.
Mnie nie uczulił pomimo tego, że na szampony z tej firmy moja skóra reaguje nie za ciekawie i wypada mi więcej włosów.
Plusem na pewno jest naturalny skład i certyfikat BDIH oraz znaczek wegan.
Jedynym małym minusem jest opakowanie a właściwie górna zatyczka/przykrywka - lepsza byłaby płaska, tak żeby można było postawić opakowanie do góry nogami. Ale nie jest to najważniejsze.
Miałam również wersję limitowaną z tej firmy - żel o zapachu jagód i wanilii i moje wrażenia były takie same.

Ocena: 8/10
Link: KLIK

Zastąpiłam go olejkiem/żelem pod prysznic z Isany (letnia edycja limitowana melon i gruszka) oraz olejkiem do kąpieli z serii Wellness and Beauty o zapachu trawy cytrynowej.

Rossmann Facelle Intin Sensitive Żel do higieny intymnej

Używałam go tylko z oryginalnym przeznaczeniem, ponieważ o tym, że mogę go użyć do mycia włosów przeczytałam dopiero po skończeniu całego opakowania. Kiedy zużyję mój uniwersalny płyn z Babydream pewnie zaopatrzę się znowu w Facelle.
Ale co do samego produktu: ma konsystencję dość gęstego żelu, dobrze się pieni więc jest wydajny. Nie podrażnia, nie uczula, dobrze odświeża, płyn jest bezbarwny i ma bardzo delikatny zapach.
Plus za wygodne opakowanie – z płaską zakrętkę/zatyczkę.

Ocena: 9/10 Mam nadzieję, że równie dobrze spisze się jako uniwersalny płyn do twarzy, ciała i włosów.
Link: klik 

Soraya Beauty Therapy Morelowy peeling ultra oczyszczający

To już moja kolejna tubka licząc również te wyprodukowane pod nazwą St. Ives. Dla niektórych może być za ostry, jak dla mnie jest świetny jako przyjemny ścierak.
Pozostawiał uczucie odświeżenia na twarzy.
Ale ostatnio moja cera stała się zbyt delikatna, żeby traktować ją tym peelingiem. Używałam go do stóp i do dłoni i tu sprawdzał się świetnie. Jednak po przeanalizowaniu składu stwierdziłam, że wolę zrobić sobie taki gruboziarnisty peeling sama (słynny peeling kawowy, ja robię wg przepisu  The Curly Gal). I dlatego więcej już go nie kupię. 

Ocena: 7/10
Link: KLIK 

Rossmann Isana żel do golenia dla skóry wrażliwej

Wcześniej używałam do golenia zwykłego żelu pod prysznic, ale coś mnie tknęło żeby jednak wypróbować produkt, który w zamyśle ma być specjalnie do tego przeznaczony. I ciesze się, że to zrobiłam bo lepsza, gęstsza piana to bezbolesne golenie :) Najpierw testowałam pianki, później żele i gdyby nie to, że chce przerzucić się na depilacje pastą cukrową, pewnie bym przy nich została.
Żel Isany jest w porządku pod względem konsystencji, zapachu, działania, dozownika i całego opakowania. Jedynym minusem jest mała wydajność, chociaż przy niskiej cenie nie jest to jakaś wielka wada.

Ocena: 7/10
Link: KLIK 
PS. równie dobry i jeszcze tańszy jest żel do golenia dla mężczyzn z Biedronki. Męski zapach nie utrzymuje się na skórze.

Ziaja, Ulga Dla Skóry Wrażliwej:
Kremowy olejek myjący do twarzy i ciała

Przechodzimy do kosmetyków do pielęgnacji cery. Kiedy tylko dowiedziałam się o nowej serii Ziaji dla cery wrażliwej bardzo chciałam ją wypróbować. Po ogólnym przeanalizowaniu składu (nie jestem w tym ekspertem, ale mam o tym ogólne pojęcie :) stwierdziłam, że można zaryzykować tym bardziej, że cena jest bardzo zachęcająca.
Najpierw kupiłam olejek, który ma konsystencję mleczka. Trochę mnie to zniechęciło, tak jak zapach, który jest nijaki, ale niestety niezbyt przyjemny.
Samo działanie jest w porządku. Dobrze i delikatnie myje, nie podrażnia, nie zapycha (przynajmniej mnie).
Ma słabą wydajność – ja musiałam wylać dość sporą ilość na rękę, żeby umyć całą twarz i szyję. Do tego nie pieni się, co dla mnie nie jest problemem, nawet uważam to za zaletę, ale nie wpływa to dobrze na wydajność.
Nie wiem czy nadaje się do demakijażu, ja go do tego celu nie używałam.
Opakowanie niestety bez pompki, przecinanie dość grubego plastiku nie jest najlepszym wyjściem, w końcu nikt nie chce myć się opiłkami, więc trochę produktu się marnuje. Ogólnie warty przetestowania.

Ocena: 7/10
Wizaż link: KLIK

Po nim testowałam m.in. żel z Hippa (Babysanft żel do mycia ciała i włosów => KLIK ), który działaniem nie odbiega od uniwersalnego żelu z Babydream, a różnica w cenie jest znaczna.

Płyn micelarny demakijaż oczyszczanie

Kolejnym produktem z tej serii jest płyn micelarny. Tego typu kosmetyków używałam zarówno do oczyszczania twarzy nawet kilka razy dziennie (gdy nie nosiłam makijażu) oraz do demakijażu oczu. Jako zastępstwo toniku spisuje się świetnie. Jest bardzo delikatny, nie szczypie, ma bardzo subtelny zapach i dobry skład. Nie podrażnił mnie, jednak nie radzi sobie tak dobrze np. z niewodoodpornym tuszem do rzęs (muszę wypróbować jakąś dwufazówkę :). Jest tani, ale ma małą pojemność – tylko 200 ml i dość szybko go ubywa. Mogę go porównać do mojego ulubionego płynu micelarnego z AA Wrażliwa natura.

Ocena: 8/10
Strona produktu na Wizażu KLIK 

Jeszcze mi go trochę zostało, ale gdy mi się skończy zastąpi go własnoręcznie robiony płn dwufazowy wg przepisu Czarszki (jej kanał na Youtubie oraz blog). 

Dax Cosmetics, Perfecta Oczyszczanie, Peeling enzymatyczny z minerałami morskimi i enzymem z papai.

Zostało mi go na jedno użycie. Nie stosowałam się do zaleceń producenta, ponieważ po jednej takiej całonocnej sesji moja skóra była sucha jak papier. Całkiem dobrze działa nałożony na 15 minut. Po zmyciu można spokojnie nałożyć maseczkę. Cera jest odświeżona i można wyczuć delikatne złuszczenie. Ma gęstą, kremową konsystencję, dobrze się rozprowadza. Trzeba poświęcić jej trochę czasu przy zmywaniu, ale nie jest to toporny proces. Jest mało wydajny a opakowanie ma tylko 60 ml.

Ocena: 6/10
Strona produktu na Wizażu KLIK .

Po nim używałam takiego samego produkty z Lirene i na tym skończyły się moje testy sklepowym peelingów enzymatycznych. Teraz z powodzeniem używam mieszanki 1 łyżeczki sody oczyszczonej z żelem do twarzy.

Oceanic, AA Wrażliwa Natura 20+:

Aktywnie nawilżający krem do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii

Cała seria jest warta uwagi, najgorzej wypada chyba żel, jest lekko wysuszający. Nie miałam tylko kremu na noc 20+, ale z przeczytanych opinii wywnioskowałam, że nie jest wart zakupu.
Krem na dzień jest jak na razie moim ulubionym. Idealny pod każdym względem: konsystencji (specyficzna, ale da się przyzwyczaić, szybko się wchłania), zapachu, wydajności (duuuża:), opakowania. Muszę jednak napisać, że sam nie nawilża wystarczająco. Dla mnie nie jest to problem ponieważ po nim nakładam jeszcze krem z filtrem UV. Gdyby nie to, że chcę jeszcze parę innych kremów przetestować pewnie kupiłabym go ponownie.

Ocena: 9/10
Strona produktu na Wizażu KLIK
Teraz używam kremu z Alterry dla skóry wrażliwej, który pomimo zawartości alkoholu spisuje się całkiem przyjemnie.

Oceanic, AA Wrażliwa Natura 20+, Nawilżająco rozjaśniający krem pod oczy.

Kupiłam również krem pod oczy z tej serii i również byłam bardzo zadowolona. Był bardzo wydajny, dobrze nawilżał, miał lekką, ale nie wodnista konsystencję. Nie podrażniał, delikatnie łagodził podrażnienia. Żadnego rozjaśnienia nie zauważyłam, ale nie liczyłam na nie (moich podkówek nic nie rozjaśni :). Na końcu tubkę bez problemu rozcięłam i wygrzebałam do słoiczka resztę. Mam wątpliwości czy kupię jeszcze krem pod oczy. Mam nadzieję, że znajdę taki który będzie się nadawał i do twarzy i pod oczy.

Ocena: 8/10
Wizaż link KLIK 
Podobne wrażenie zrobił na mnie krem pod oczy z Alterry (seria z wyciągiem z dzikiej róży), który wygrzebałam z zapasów.

Rossman, Alterra, Pflegeol granatapgel & Avocado (Olejek pielęgnacyjny Granat i avokado)

Ostatnim produktem jest olejek, który dla mnie jest wielofunkcyjny.
Używałam go do demakijażu, jako nawilżacz do twarzy na noc, czasami do nawilżenia ciała, do olejowania włosów oraz zabezpieczania końcówek. Ma bardzo intensywny zapach, który nie każdemu może przypaść do gustu. Ja go bardzo lubię, dlatego żałuję, że nie utrzymuje się on dłużej na ciele. Olejek miałby wtedy jeszcze jedno zastosowanie – perfumy :) Opakowanie jest tragiczne, ale przelałam go sobie do pojemnika z pompka i problem rozwiązany. Świetnie nawilża, nie zapycha, nie podrażnia. Jest kombinacją wielu olejków. Niestety mało wydajny a co za tym idzie drogi. Na pewno warto go wypróbować.

Ocena: 9/10
Wizaż link KLIK 

W szafce czeka już na mnie oliwka z limonką, jest to ostatni z calej serii, którego jeszcze nie testowałam.

Trochę się tego uzbierało, mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Jeśli macie jakiekolwiek pytania to piszcie, możliwe, że coś przeoczyłam w ocenie.
Opakowania już dawno wyrzuciłam dlatego niestety nie mogę wrzucić swoich zdjęć. Mam nadzieję, że nie będą Wam zbyt przeszkadzały linki. Kolejny post na pewno będzie obfitował z fotografie :)

PS. Legenda: produkty zielone kupię ponownie, niebieskie może kupię, ale nie koniecznie, a czerwonych nie kupię na pewno.

Karolina